poniedziałek, 25 maja 2009

Podsumowując...


Cóż, wszystko co dobre kiedyś się kończy... I nasz czas wspólnego „bloggerowania” także. Nie martwcie się, podejmujemy krucjatę w imię rozwoju każdego i każdej z Was. Będziemy pielęgnować ten blogger, dbać o jego świeżość i z pewnością często tutaj wracać. Zachęcamy do komentowania, oceniania, krytykowania, chwalenia... Przedstawiliśmy w możliwie prostej a jednocześnie naukowej wersji sposoby pojmowania publicystycznych form wypowiedzi. Nakreśliliśmy zarys historyczny niejednego gatunku, zaprezentowaliśmy przykładowe formy realizacji.
Dostaliśmy bez wątpienia zadanie trudne, bowiem nasza grupa nie składała się z czterech osób, ale z dwóch. Dwóch osób, które charakteryzują się własnymi poglądami, twórczym niepokojem. Praca w grupie polegała na wzajemnej wymianie, codziennej wymianie, swoich dotychczasowych efektów działania. Ważna była codzienna kontrola nad wykonywanymi pracami. Warto podkreślić, iż pozostawialiśmy sobie wolny wybór jeśli chodzi o formę publikowanych treści. Liczyła się wartość merytoryczna prezentowanych informacji, odnoszenie do źródeł naukowych, do wiedzy liczącej się kadry akademickiej. W założeniach chcieliśmy stworzyć bloggera, który pomoże innym studentom, wejść w często nie poukładany świat publicystyki. Sięgaliśmy do wielu książek i próbowaliśmy wydobyć cenne informacje.
Nie mówimy „do widzenia”, bo nauka to nie proces wyznaczony granicami, ale zachęcamy do dbania o piękno i wartość języka polskiego.

A o tym myślę to…


Recenzja to omówienie utworu literackiego, przedstawienia teatralnego, filmu, wystawy, koncertu a nawet pracy naukowej. Jest to forma wypowiedzi, która należy do rodzaju krytyki. Recenzja może mieć charakter:
- eseistyczny
- informacyjny
- felietonowy
Recenzja może koncentrować się na całym zjawisku bądź też na jego fragmencie. Głównym celem recenzenta jest dotarcie do logiki omawianego przezeń przedmiotu. W recenzji możliwa jest ocena omawianego zjawiska. Służy ona wyrażeniu swojego sądu. Może również wpływać na odbiór danego zjawiska przez czytelnika bądź widza. Opinia osoby piszącej musi być uzasadniona.
Cechą charakterystyczną recenzji jest również jej subiektywizm. Recenzent jest odpowiedzialny za wybór przedmiotu i ukazanie go we właściwej perspektywie. Pisanie recenzji jest ściśle powiązane z gustem, poziomem intelektualnym, a przede wszystkim z wrażliwością piszącego.
W recenzjach autorzy posługują się specjalistycznym słownictwem. Wykorzystują również specjalistyczną wiedzę z danej dziedziny.

Życie jest sztuką - esej


Rozważając ostatnio swoje młode życie, dochodzę do wniosku, że człowiek i jego egzystencja to wielka tajemnica. Jakby całkowicie spowiły mnie słowa Marii Dąbrowskiej: „człowiek jest tajemnicą – z tajemnicy przybywa i w tajemnicę odchodzi”. Od dziecka chciałam wszystko zrozumieć i wszystko wiedzieć i już wtedy okazywało się, że to niemożliwe. Świat wcale nie chce się odkryć przed nami. Sami musimy więc sobie jakoś radzić i szukać oparcia.
Nasze życie jest niezwykle ulotne i kruche. Już parę ładnych wieków temu Daniel Naborowski napisał: „Godzina za godziną niepojęcie chodzi/ Był przodek, byłeś ty sam, potomek się rodzi”. W tym względzie nic się nie zmieniło. Czasu nikt nie zatrzymał. Wciąż się rodzimy, starzejemy i umieramy. Jakiż więc sens naszego istnienia? Po co to wszystko?
Trudno dać jednoznaczną odpowiedź, po co żyjemy. Niepodważalne jest jednak to, że kolejnej szansy nikt z nas nie dostanie. Jeżeli teraz zmarnujemy swoje życie, będziemy tylko „próbować”, to już nigdy tego nie zmienimy. Warto więc, wydaje mi się, przyjąć już teraz postawę aktywną i całym sercem (i nie tylko!) uczestniczyć – jakby to powiedział Konstanty I. Gałczyński – „w naszym małym budowaniu”.
„Możesz, więc wpłyń na bieg lawiny” – zachęca nas noblista, Czesław Miłosz. „Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach” – dodaje Zbigniew Herbert. Myślę, ze warto ich posłuchać. Życie mija bowiem nieubłaganie szybko. Ludzie słysząc te słowa, zapominają jednak, że odnieść je także możemy do zwykłych, ziemskich spraw:
„I nie myśl, jak cię nauczyli w świecie
świątecznych uczuć, świąteczni czciciele!
I nie mów, ziemskie iż są marne cele –
Lecz żyj – raz – przecie !...”
Tak, Cyprian Kamil Norwid zapewne ma racje – „żyj”, w końcu to tylko raz się przydarza. Żyj, choćby nawet prawdą było to, co mawiał Kubuś Fatalista do swojego pana w książce Diderota, „wszystko jest zapisane w górze”.
„Świat, w którym żyjemy jest światem wartości” – w jednym ze swoich artykułów napisała M. Tolarczyk, uzupełniła swoją wypowiedź także tym, że „to wartości w gruncie rzeczy nadają kształt życiu człowieka, a jego egzystencji głębszy sens”. Uważam, ze każdy słowa te powinien dobrze zapamiętać. Nie chcę wyliczać teraz, jakimi wartościami należy się kierować, żeby nasze życie – raz tylko przeżyte! – było pełne i cenne. Pragnę jedynie każdemu uświadomić, że „dobro i zło muszą istnieć obok siebie, a człowiek musi dokonywać wyboru”, cytując za M. Gandhim. Nie możemy istnieć bez wartości i opowiadania się po którejś ze stron – dobra lub zła. Tym bardziej, że „rozwój techniki oraz naznaczony jej panowaniem rozwój cywilizacji współczesnej domaga się proporcjonalnego rozwoju moralności i etyki”, jak słusznie stwierdził Jan Paweł II.
Jako, że przywołując także słowa papieża Polaka, „życie określa się i wartościuje poprzez wewnętrzny kształt miłości”, nie zapominajmy i o tym uczuciu w naszym życiu. Matka Teresa z Kalkuty twierdziła, że „największym złem jest brak miłości” i trudno nie przyznać jej racji. Z drugiej jednak strony nie zapominajmy, że „miłości się nie szuka, jest albo jej nie ma” (J. Twardowski) i nic na to nie można poradzić”. Jak bowiem „nie można żyć na próbę” tak „nie można kochać na próbę”.

Ja mówię...


Esej nie jest łatwą formą wypowiedzi. Jego początki upatruje się w XVI wieku, zaś za jego twórcę uchodzi francuski humanista Michel Mointagne.
Esej to szkic, coś prowizorycznego, niezbyt rozbudowanego. Od tematu zależy jaki przybierze charakter. Eseiści mogą podejmować między innymi tematy filozoficzne i naukowe, a także te wywodzące się z życia codziennego.
Omawiana przeze mnie forma wypowiedzi nie ogranicza się jedynie do przekazania określonej treści. Jej twórca stawia sobie za zadania również zwrócenie uwagę czytelnika na kunszt języka. To tutaj może się spotkać rzeczywistość fikcji z rzeczywistością pozaliteracką.
Cechą charakterystyczną eseju jest jego podmiotowa perspektywa – „ja” wypowiadające się prezentuje swoją interpretację problemu, swoje odczucia, rozważania. Autor eseju ujawnia czytelnikowi swoje zaangażowanie w problem, często odwołując się do własnych doświadczeń.
Kompozycja eseju nie jest zwarta, czy systematyczna: punkt z którego autor wychodzi jest często niezobowiązujący. Zasada linearnego wykładu również nie jest tu respektowana. Zakończenie nie przynosi podsumowania.

Wywiad...

Tym razem chcielibyśmy przedstawić Państwu zapis naszej rozmowy z Elą Gładkowską:)

Reportażu ciąg dalszy...-tym razem pióra Marty Wawrzosek:):):):)



Szum fal, lecz nie nad morzem…

„Do zobaczenia za rok we Wrocławiu znów przy wtórze Szumu Fal Mózgowych…”
Tak zakończony reportaż podsumowujący ubiegłoroczną I Ogólnopolską Konferencję Naukową Studentów Kolegiów Nauczycielskich okazał się przepowiednią, która mogła spełnić się w Kolegium Nauczycielskim im. Grzegorza Piramowicza we Wrocławiu w dniach 23-24.03.2009 r. w postaci jej II edycji odbywającej się pod hasłem „Nauczyciel wobec wyzwań XXI wieku”.

Sukces I Konferencji zaowocował w tym roku, na co wskazuje choćby liczba prelegentów i kolegiów biorących w niej udział: 16 uczelni z różnych części kraju – Kalisza, Zamościa, Chełma, uparcie mylonego z Chełmnem, Bielska-Białej, Bydgoszczy, Częstochowy, Wałcza, Wielunia, Siedlec, Ciechanowa, Bytomia, Złotowa, Tarnobrzegu, także dwóch z Gliwic i oczywiście z Wrocławia łącznie reprezentowanych przez 130 uczestników, którzy wygłosili 36 referatów.
To co zostało niezmienne, to przeplatane cytatami wypowiedzi konferansjerów, których liczba także diametralnie wzrosła.


Konferencję otworzyła mgr Maria Małecka – Dyrektor Kolegium Nauczycielskiego we Wrocławiu, która powitała zaproszonych gości i uczestników konferencji, a także wyraziła swoje uznanie wobec zgromadzonych prelegentów.
Inaugurację uświetniły swoim przybyciem znane postacie wrocławskiego świata nauki i polityki, m.in. prof. Jan Miodek – Dyrektor Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego, prof. dr hab. Irena Kamińska-Szmaj, p. Lilia Jaroń przemawiająca w imieniu prezydenta miasta Rafała Dudkiewicza i p. Elżbieta Indulska-Rodzeń reprezentująca Urząd Marszałkowski. Krótkie przemówienie o roli pedagoga skierowała do obecnych w auli kolegium słuchaczy w nagraniu z Parlamentu Europejskiego Lidia Geringer d'Oedenberg, której pełnienie obowiązków europosłanki przeszkodziło w przybyciu na uroczystość otwarcia konferencji. Jej słowa oraz przemowa dr Jolanty Jabłonkowskiej- pomysłodawczyni i głównej organizatorki tej studenckiej konferencji nawiązywały do tematu dwudniowego spotkania : „Nauczyciel wobec wyzwań XXI wieku”. Zgromadzeni zostali zaproszeni przez dr Jabłonkowską do refleksji mad problemem: Jaki powinien być nauczyciel XXI w., a także do dobrych spotkań, mądrych debat i mocnych przyjaźni.


Na potrzeby przygotowanych 36 referatów został opracowany plan ich wygłaszania w 4 sekcjach. Scenariusz wyglądał tak samo pierwszego i drugiego dnia – cztery sale, w każdej: opiekun – wykładowca z wrocławskiego kolegium, dwóch konferansjerów i 4 prelegentów oraz słuchacze zgromadzeni w salach wg list, na które wcześniej mogli się wpisywać. Wybór był o tyle ważny, że referaty w jednej grupie dotyczyły podobnych zagadnień. W jednej sekcji, która była związana z nauczaniem języków obcych pojawiły się tematy: Z prądem ale pod prąd – wykorzystanie mediów do nauki drugiego języka obcego (Magdalena Urbaniak z NKJO w Złotowie), Metody uczenia się języka polskiego jako języka obcego (Monika Kaczmarek, Justyna Janek, Monika Kieblesz, NKJO w Kaliszu), Teoria wielorakich inteligencji Gardnera we wczesnoszkolnym nauczaniu języka obcego (Aleksandra Miller, Dorota Mazur, NKJO w Częstochowie), Język angielski, współczesne problemy nauczania
(Justyna Szczęsna, NKJO w Gliwicach). Dyskusje odbywały się po dwóch wystąpieniach.
Joanna Łajdanowicz, prelegentka z wrocławskiego KN, zapytana o zdarzenie, które szczególnie zapadło jej w pamięć podczas konferencji, powiedziała: Jest to dyskusja, która rozgorzała podczas sesji, w której i ja wygłosiłam swój referat. Tę część traktuje się zazwyczaj jak „piąte koło u wozu”, ale dla mnie to ona jest najważniejsza w całej konferencji. Pierwszego dnia w sekcji IV – kontynuuje Joanna – po ostatnim referacie miała miejsce prawdziwa dyskusja. Został postawiony problem – „Jak powinien wyglądać problem integracji z niepełnosprawnymi” [przedstawiony w referacie Jakuba Wolnego z KN w Gliwicach „NIE-Mówienie – rozważania o asertywności uczniów upośledzonych umysłowo”– M.W.]. Studenci bardzo ambitnie podeszli do dyskusji. Pojawiły się różne punkty widzenia problemu i propozycje jego rozwiązania. To było dla mnie ubogacające – podsumowuje Joanna.
Część uczestników wyraźnie zgadza się z opinią, iż można by więcej czasu poświęcić właśnie na tę część konferencji.

Każdy z uczestników otrzymywał pierwszego dnia przy przekraczaniu progu Kolegium Nauczycielskiego przy ul. Trzebnickiej 42 wyprawkę: płócienną torbę z logo konferencji oraz program zawierający, m.in. streszczenia referatów. Możemy być pewni, że materiały te nie zostaną zutylizowane zbyt szybko, gdyż to na nich składał autografy prof. Miodek, życzliwie pozujący także do wspólnych zdjęć.

Tradycyjnie można było cieszyć się przerwami na kawę i ciastko oraz prezentacjami kolegiów przybyłych na konferencję. Na długo pozostanie w pamięci zgromadzonych prezentacja kolegium z Wielunia przygotowana śpiewająco – dosłownie i w przenośni. Dziewczęta zapoznawały słuchaczy z tajnikami swojej alma mater, wykonując kolejne piosenki przy akompaniamencie skrzypiec i pianina.
Rozmaitość reprezentowanych kierunków kształcenia, jak i liczby kolegiów została zwielokrotniona względem ubiegłego roku.
Lucyna Herok, Aleksandra Domider-Babiuch z KN w Bielsku-Białej, wygłaszające referat pt. „Realizacja e-portfolio w oparciu o ogólnodostępne serwisy Web 2.0.” denerwowały się, że jako jedyne są studentkami I roku i w dodatku kierunku matematyczno-informatycznego. – Może nikt nie dotrze na nasze wystąpienie – dziewczyny żartowały dla dodania sobie otuchy. Przepowiednia na szczęście się nie sprawdziła i audytorium, jak na większości sesji zjawiło się w komplecie.

W ubiegłym roku uczestnicy konferencji zwiedzali miasto, w tym roku zorganizowano wieczorne wyjście do klubu młodzieżowego, podczas którego goście mieli się przekonać, jak bawią się studenci wrocławscy i jak wygląda miasto nocą. Zapowiedź tego wydarzenia została przyjęta z wielkimi owacjami, toteż i frekwencja była duża, a zabawa udana mimo deszczowej pogody raczącej Wrocław podczas tych dwóch dni wspólnie przeżywanych w naukowej atmosferze. – Na początku – mówi Patryk Zawora słuchacz kierunku j. polski z terapią pedagogiczną, który wziął odpowiedzialność za powodzenie „rozrywkowej misji” – mieliśmy w planach karaoke w pubie „Kredens”, ale to dlatego, że nie spodziewałem się tak licznego przybycia. Pod pręgierzem, gdzie wyznaczyłem zbiórkę, zebrało się ok. 100 osób! – mówi zdumiony, ale zadowolony Patryk. – Wybór padł na „Metropolis”. Zajęliśmy cały klub – kontynuuje organizator przedsięwzięcia – wszyscy bawili się naprawdę dobrze do późnych godzin nocnych.


Nerwy organizatorów i prelegentów przechodzące w ulgę i zadowolenie z dobrze wykonanej pracy. Twarze z nieznajomych – w rozpoznawalne, witane i witające z uśmiechem. Tematy z nieznanych – w całkiem bliskie lub chociaż intrygujące, motywujące do dalszych poszukiwań. Takie przemiany zachodziły podczas kolejnego spotkania przy wtórze Szumu Fal Mózgowych (Szum Fal Mózgowych to hasło Konferencji wymyślone przez Jana Guta, absolwenta kierunku język polski KN we Wrocławiu na potrzeby pierwszej edycji. W tym roku, nie tak częste na ustach uczestników, ale tak samo jak z zeszłym – u pytanych budzi same pozytywne skojarzenia).

Niech całość opasze klamrą fragment przemowy dr Jabłonkowskiej zamykającej konferencję:
Wracajmy do tych spotkań, rozmów i zmagań na słowa. W intelektualnym spotkaniu człowieka z człowiekiem jest niezbywalna moc twórcza, a rozstanie rodzi tęsknotę na więcej i dlatego już dzisiaj zapraszam wszystkich Państwa na III Konferencje Naukową KN 2010 pod tytułem: „Wychowanie dziś. Trudności i oczekiwania”.

P.S. Jeśli Fortuna dopisze, to II Ogólnopolska Konferencja Naukowa Studentów Kolegiów Nauczycielskich zaowocuje nie tylko wzmożonym zainteresowaniem w następnym roku, ale także publikacją zawierającą najlepsze spośród prezentowanych prac studentów.




Marta Wawrzosek

reportaż filmowy specjalnie dla Was!

Dziś mamy dla Was kolejną niespodziankę. Grupa Verbum współpracuje z wieloma osobami, którzy chcą coś robić, którzy wykraczają poza szkolne ramy zajęć. Zachęcamy do obejrzenia reportażu przygotowanego przez naszych kolegialnych kolegów (klikając na link).

... w jednym stali domu Realizacja :
Marcin Mazurkiewicz, Sławek Stępień , Krzysztof Walusiak
Loża Szyderców Pictures 2009
http://www.vimeo.com/4260271

niedziela, 24 maja 2009

O tempora, o mores!






Hm, dwóch ludzi jechało przez pustynię i zepsuł się im samochód, a wtedy zaczęli się modlić o pomoc. Tymczasem pojawiły się dwa lwy i też odmówiły swoją modlitwę: „Panie Boże, pobłogosław nas i te dary...”. Czy może zwykła anegdota czy kawał zmusić do refleksji nad swoim młodym życiem? Może! Jest to zadanie trudne, ale i zadanie, o ironio, śmieszne. Czy mogę być sędzią swojego życia?
Niewątpliwie dar miłości jest najbardziej wymodlonym talentem od Boga. Niecodzienne i nieceremonialne stęsknienie za miłością kieruje życiem ludzkim. Co więcej, jest często warunkiem sine qua non stabilnej egzystencji. Człowiek cierpi, kocha, boi się, błaga, klnie, spowiada, obnaża i adoruje miłość. Jan Paweł II wysnuł refleksję, że Nie żyje się, nie kocha i nie umiera na próbę. Warto za jednym z największych poetów zapytać: Quanta est nobis via? Dziś ja, jutro mój brat a za rok przyjaciel stanie przed enigmą życia, miłości i próby. Nie sposób wyłącznie kierować się tylko patetetycznością i wysublimowaną pompatycznością. Zrozumieć życie to znaczy żyć największą w życiu wartością.
Benedykt XVI w swojej pierwszej encyklice „Deus caritas est” zawarł fundamentalną prawdę, która opiera się na miłości Boga. Ten teolog i filozof wskazuje na różne formy miłości. Począwszy od amor- miłości czysto namiętnej, żarliwej, pełnej często erotyczności, przez phileo- miłości przyjaciół, miłości bliźniego aż do caritas i agape- miłości ofiarnej i bezwarunkowej. Te cztery dyrektywy są niemalże drogowskazami w życiu niejednego człowieka. Są moimi drogowskazami. Są kartami pamiętnika z mojej młodości.. Jerzy Szymik, niekwestionowany filozof, powiada, że nie chodzi o odnalezienie w życiu priorytetu na Boga, nie na jakiegokolwiek boga, ale tego Boga Synaju, którego oblicze rozpoznaje się w miłości.
Czas młodości to „wylatywanie nad poziomy”. Warto zgłębić to zagadnienie sięgając do poczucia wolności. Pojęcia wszak tak bardzo wieloznacznego. Najogólniej ujmując powiedziałbym, że jest to możliwość wyboru. Z tak na nie, z nie na tak, pomiędzy białym i czarnym, pomiędzy złem a dobrem, pomiędzy wyuzdaniem a namiętnością. Całe spektrum możliwości jawi się jako obraz piękna życia. To poczucie wolności jest niczym hasło starożytnych sofistów w wielkiej jaskini intelektualnej, by być lepszymi, ciągle lepszymi! Goethe pisze: „Świat jest pięknym dzwonem, grzechocze, ale nie dźwięczy”, Zygmunt Krasiński powiada, że „świat ten cmentarzem z łez, z krwi i błota, świat ten jak wieczna każdemu Golgota”, a Leopold Staff świat ujmuje jako „dzieło zhańbione Boga” i „doskonałości ruina”. Te trzy antagonistyczne podejścia ukazują młodzieńcze życie. W moim przypadku Los wymieszał dzwony, krew i błoto oraz doskonałości ruinę. Niekoniecznie krzywdził owy los, ale pokazał jak bardzo może być kapryśny i gnuśny. Jak potrafi łatać dziury, kpić z człowieka, a jednocześnie wynieść na piedestał i zapewnić niekończące się brawa i owacje. I może to rubaszne, ale w tym piękno życia! W strumieniu prawdy, dobra, klęski i smutku jest coś, co wyznacza sens jutra. I dlatego całkiem niepostrzeżenie powracają słowa wielkiego Słowianina: nie żyje, nie kocha i nie umiera się na próbę. Przegrać życie oznacza odłożyć bezmyślnie książkę rozumu na półkę i tak bardzo nietaktownie podziękować za możliwość bycia, nie kochać oznacza nie zanurzyć się w studni życiodajnej wody, którą jest miłość. W imię czego warto oddać walkowerem życie? W imię próby? W imię jednorazowego żartu? W imię bezmyślności? Nie! Nie można „mieć” jeśli przekreśla się „być”. Z perspektywy ponad dwudziestoletniego życia wiem, ile człowiek może gromadzić dóbr, depozytów, słomianych zapałów. Filozofia niejednokrotnie napawała mnie odwagą i stawała się receptą na szczęście. W mądrości ksiąg i ukrytych kart historii szuka się często zapomnienia i wiary, że można przenieść góry. Nie jest łatwo „być”. Łatwiej jest „mieć”. Jednakże dopiero „być” tworzy perspektywę „mieć”. W przeciwnym razie powstaje paradoks, z którego nie można wybrnąć. Ewangeliczna „studnia Jakubowa” uwrażliwia na bycie, nie na posiadanie.
Częste wracanie do marzeń stanowi gwarant poczucia samospełnienia. Samospełnienie natomiast wyraża się w rozwoju najpierw siebie, a przy okazji tych, którzy są wokoło. Z tego rozumowania płynie prosty wniosek: jeżeli „ja” nie żyje na próbę, to i bliscy tego nie czynią. Ośmielę się stwierdzić, że chcą unikać tej próby. Odkrywanie ukrytych ścieżek i szukanie życiodajnego nektaru niewątpliwie jest receptą, by żyć i to żyć przez duże Ż. Piętno osobistości dodaje smaczku. Zadaje więc pytanie wyjściowe: czy mogę być sędzią własnego życia i w imię czego mogę?



Eryk Cichocki

poniedziałek, 18 maja 2009

Jak zostać mistrzowskim felietonistą?

- Refleksja nad potencjalnymi tematami, warto zastanowić się czy mamy coś do powiedzenia, czy owe refleksje będą logiczne, baczne a co najważniejsze ciekawe, wzruszające, bawiące.

- Kolejny krok to skonkretyzowanie odbiorców. Należy się zastanowić na tym, kto tak naprawdę ma być naszym odbiorcom, jaki ten odbiorca jest, co chcemy jemu powiedzieć.

- Trzeci krok musi nam przynieść informacje, co nowego wniesie nasz felieton do chaosu publicystycznego

- Wykoncypujmy formę, w jakiej przedstawimy nasze refleksje. Ustalamy na tym etapie jaki nasz felieton będzie. Czy nacechowany powagą, czy rubasznością, czy ironią.


Na postawie: M. Kuziak, S. Rzepczyński, Jak pisać?, Bielsko-Biała 2005, s. 143.

Felieton




Warto byłoby przybliżyć rys historyczny felietonu. Teoretycy literatury uznają rok 1800 za datę narodzin felietonu, jako że wówczas w „Journal de Debats” pojawił się dodatek „Feuilleton”, oznaczający pierwotnie tyle, co „listek, świstek, kartka”. Praźródeł polskiego felietonu można się doszukiwać już w facecjonistce sowizdrzalskiej z XVI i XVII wieku. Jednakże dopiero na łamach XVIII wiecznych czasopism, m.in. „Monitora” i „Pamiętnika Historyczno-Politycznego” Bohomolec, Jezierski, Krasicki i Świtkowski stworzyli podwaliny felietonistyki. Na rozkwit felietonu wpłynęły między innymi sytuacje polityczne, zmiany społeczne, przemiany ekonomiczne. Dzięki humorystycznej i satyrycznej konwencji nabierał powszechności. Ponadto za pierwszego felietonistę w Polsce uważa się Wacława Szymanowskiego.. zamieszczał on w „Dzienniku Warszawskim” kroniki felietonowe zatytułowane „Przegląd Tygodniowy”. [1]
Felietonistykę uprawiał także Henryk Sienkiewicz. Za przykład dzieła niech posłuży chociażby „Listy z podróży do Ameryki”. Pisał często felietony, cieszące się uznaniem, do „Gazety Polskiej”. Felieton noszący znamiona kroniki, uprawiał także Antoni Słonimski. Dowcip, doskonały humor, pikantne, ostre-to cechy przykładowe felietonów publikowanych w „Wiadomościach Literackich”.
Według Słownika terminów literackich pod redakcją Janusza Sławińskiego „felieton to jeden z gatunków publicystyki, swobodny w charakterze, często posługujący się literackimi środkami ekspresji, dotyczy zazwyczaj aktualnych w danym momencie wydarzeń problemów, nie jest jednak nigdy programowym komentarzem do nich, składają się nań raczej swobodne dywagacje, często nie pozbawione zabarwienia satyrycznego. W felietonie występować mogą elementy fikcji literackiej, z tym że [...] podporządkowane są doraźnym celom publicystycznym.”[2]
Tytuł odgrywa bardzo ważną rolę. Za czasów Prusa nie tak ważny, jednakże już Antoni Słonimski w „Kronikach tygodniowych” używa tytułów alegorycznych, przenośnych, zabawnych, tajemniczych. Co ciekawe u Słonimskiego mocno wyeksponowane są potocyzmy. Tak i dziś bardzo ważny jest tytuł. Jest on zachętą, jest zapowiedzią, jest kpiną, jest iluzją. Ale ma jeden cel-zachęcić potencjalnego czytelnika do zachłyśnięcia się lekturą tekstu. Prus pisał „Kroniki tygodniowe” w znaczących rozmiarach. Często przyjmuje się, że felieton musi być krótki, lakoniczny, zwięzły. Nic bardziej błędnego! Przesadna zwięzłość ujęła by felieton, jak pisze Stanisław Bortnowski w „gorset, nie pozwoliłyby się wyginać ani treści, ani słowu, robić przysiadów, podskakiwać(...), zatem od NIECAŁEJ STRONY DO PIĘCIU TO MIARA FELIETONU, W ZALEŻNOŚCI OD FORMANTU GAZETY I TEMPERAMENTU AUTORA”[3]
Zasadność pisania felietonu to, znowu warto powtórzyć za Bortnowskim, apelowanie, krytykowanie, przestrzeganie, przeciwstawianie, kompromitowanie, oczernianie, oczyszczanie, kpina, drwina, aluzja, informowanie, ocenianie, przekomarzanie się, bawienie się słowem, podglądanie itd. „Roślinami pasożytniczymi” nazwał C. K. Norwid felieton polityczny. Użył tej nazwy z pewnością dlatego, by pokazać jak bardzo plugawy może być felieton, często może dosięgać intymnych sfer życia ludzkiego, wkraczać bezczelnie w autonomię egzystencji ludzkiej. Tu dotykamy już kwestii etyki dziennikarskiej. Niewątpliwie cel felietonu powiązany jest z kompozycją. Nie ma konwencji, która nakazywałaby trzymanie się reguł i schematów przy pisaniu felietonu. Nie ma żelaznych dyrektyw, może wykorzystywać przeróżne formy, dlatego jest tak mocno synkretyczny. Bortnowski wyróżnia kilka rodzajów felietonów:
felieton asocjacyjny
felieton logiczno-dyskursywny
felieton fabularny
felieton udramatyzowany[4]
Podsumowując pragnę zwrócić uwagę na fakt, iż felieton, jako jeden z nielicznych gatunków publicystycznych, nie tylko pokazuje swobodę posługiwania się piórem, ale także erudycję i wyszukaną umiejętność łączenia chociażby rozważań natury filozoficznej, jak i włączenia do toku argumentowania poetycko-literackich umiejętności.



[1] Gatunki publicystyczne w szkole średniej, Warszawa 1984, s.34-70.
[2] Słownik terminów literackich, pod red. J. Sławińskiego. Wrocław-Warszawa-Kraków 1976, s. 118.
[3] S. Bortnowski, Warsztaty dziennikarskie, Warszawa 2003, s.121-124.
[4] Tamże, s. 126-134.
Eryk Cichocki

Próbka możliwości :-)


Ela Gładkowska jest studentką Kolegium Nauczycielskiego im. Grzegorza Piramowicza we Wrocławiu. Jej specjalizacja to język polski. Jak wiemy z udzielonego nam wywiadu, zajmuje się także pracą w gazecie „Nowiny Raciborskie”. A poniżej prezentujemy jej możliwości reporterskie.


Z nami zawsze świeci słońce


I ty chciej zostać cyklistą.

W Raciborzu jest jeszcze niewielu rowerzystów, którym nie brakuje wiary w to, że mogą być mocą sprawczą i wpływać pozytywnie na zmiany w przestrzeni miejskiej tak, by stała się bardziej przyjazna człowiekowi, również temu na rowerze. – Kultura zmienia się wraz ze zmianami w otoczeniu. Najczęściej jednak słyszy się, że u nas to się nie uda albo że nic się nie zmieni. Zapominamy, że wynika to przede wszystkim z bierności naszych postaw. Chcemy zmobilizować raciborzan i zmienić tę postawę – stwierdza grupa przyjaciół, których scaliła wspólna, rowerowa pasja i świadomość potrzeby działania.


Masa krytyczna… samochodowa


– Braliśmy niedawno udział w akcji rowerowej Masa Krytyczna, która polegała na wspólnym przejeździe ulicami Raciborza jak największej liczby rowerzystów. Problemy kierowców są widoczne na co dzień, dlatego organizujemy takie akcje, by zwrócić również uwagę na problemy cyklistów – mówi Piotr Dominiak.


Natomiast Grzegorz Pinior stwierdza, że prawdziwą masą krytyczną w naszym mieście są samochody. – Opanowują one chodniki i podwórka, a za rok, najpóźniej dwa, pochłoną przestrzeń miejską. Miasto zorientowane na samochody nie ma przyszłości, ma ją miasto zorientowane na ludzi – ocenia.
Rowerzyści przynaglają, że działać trzeba już teraz.


Wyzwaniem – droga !


Cykliści zastrzegają, że nie są przeciwnikami samochodów, a zależy im na tym, by komunikacja w mieście była zrównoważona. – Chodzi o utworzenie spójnego programu mobilności miejskiej, uwzględniającej potrzeby wszystkich użytkowników dróg. Jednak na pierwszym miejscu stawiany powinien być pieszy, bo to dla niego jest przestrzeń miasta – mówią. W kwestii technicznej należy rozróżnić ścieżkę rowerową, która ma charakter turystyczno-rekreacyjny i zlokalizowana jest przeważnie poza obszarem zurbanizowanym, od drogi rowerowej przebiegającej w mieście, wzdłuż ulic i chodników.


– Obecnie pełnostandardowych dróg rowerowych w Raciborzu jeszcze nie mamy i to właśnie ich budowa jest wyzwaniem – mówi Grzegorz Pinior. – Wiele miast w Polsce ma już sieć takich dróg, a Racibórz może je dogonić. Wszystko zależy od zaangażowania lokalnej społeczności i kooperacji władz – przekonuje.


Miasto i powiat


Rowerzyści od niedawna działają wspólnie z raciborskim Urzędem Miasta i Starostwem Powiatowym. – Jestem pozytywnie zaskoczony efektami dotychczasowej współpracy, ale musi być ona nieprzerwanie kontynuowana i przynosić widoczne efekty – mówi Grzegorz Pinior.


W 2007 roku z inicjatywy Urzędu Miasta powstała „Koncepcja rozbudowy ścieżek rowerowych w Raciborzu”, zawierająca opisy oraz mapy z planowanymi drogami rowerowymi w mieście. Każdy zainteresowany tym projektem może się z nim zapoznać w Miejskim Centrum Informacji. – Założenia w niej zawarte zgadzają się z naszymi oczekiwaniami – mówią rowerzyści. – Natomiast nie powstała jeszcze dokumentacja techniczna tych tras, a to dopiero byłby naprawdę poważny krok w kierunku ich budowy. Okres 5 lat to czas i realna szansa, by wyraźnie poprawić sytuację rowerzystów w Raciborzu – uważają.


Działaniami na rzecz turystyki rowerowej interesuje się również powiat. – Po ostatniej Masie Krytycznej władze powiatu zwróciły uwagę na problemy cyklistów – informuje Paweł Żółciński. Szczególnie istotną stała się sprawa trasy rowerowej „Szlak Odry”, która ma przebiegać wzdłuż obydwóch brzegów rzeki, od źródeł do ujścia. Obecnie wyznaczamy i znakujemy trasy, którymi szlak przebiegać będzie przez teren naszego powiatu – mówi. Kiedy projekt zostanie zakończony, będzie można pojechać rowerem nawet nad morze.


Nie bójmy się najwyższych standardów


Rowerzystów cieszą nowe odcinki tras w mieście, jednak mają już na starcie wątpliwości, co do ich jakości i rzetelności planowania. Podkreślają, że najwięcej energii trzeba będzie poświęcić, by nowo powstające trasy spełniały najwyższe standardy. W tej kwestii nie obejdzie się bez szerokiego poparcia środowiska rowerzystów. Przyjaciele twierdzą też, że zdecydowanie najlepsze są drogi rowerowe o nawierzchni asfaltowej i podkreślają, że nigdzie nie ma przeciwwskazań, by takie właśnie były.


– Tylko najwyższe standardy są gwarantem rzeczywistego postępu. Trasy nie spełniające oczekiwań rowerzystów są przez nich omijane – stwierdzają cykliści.


Proponują, by zajrzeć do corocznego „Raportu absurdów rowerowych” na stronie http://www.miastowruchu.pl/., gdzie pokazane jest, jak łatwo wyrzucić pieniądze w błoto. - Nie miejmy kompleksów ani uprzedzeń sięgając po sprawdzone już wzorce u najlepszych lub choćby u naszych najbliższych sąsiadów – zachęca grupa.


„Rower krzepi”


– Zachęcamy do zmiany stylu życia na aktywny. Poza tym, zawsze kiedy wyjeżdżamy w trasę, świeci słońce – śmieje się Grzegorz Pinior.


Dodaje, że najistotniejszym jest, by ludziom udało się zmienić sposób myślenia, bo tak naprawdę wszystkie problemy rozwiązują się w sferze świadomości. – Sam tego doświadczyłem, kiedy pewnego dnia postanowiłem przesiąść się z samochodu na rower. Teraz nie wyobrażam już sobie powrotu do siedzącego trybu życia – mówi.


Zamiana czterech kółek na dwa sprawia, że przestrzeń miejska staje się bezpieczniejsza i łaskawsza dla ludzi. – Im lepiej będzie się ludziom żyło w Raciborzu, tym chętniej będą tu zostawać – mówi Piotr Dominiak – Ludzie spędzający więcej czasu w mieście, to również rozwój ekonomiczny – dodaje.Czas się budzić


Racibórz ma bardzo wielu rowerzystów, lecz trwają oni w uśpieniu. – Otrzymujemy sporo sygnałów, szczególnie od osób starszych, które rzadko wybierają się do miasta. Mogłyby to uczynić rowerem ale boją się nim jeździć, bo nie ma po temu warunków. Problem dotyka wszystkich rowerzystów w mieście, dlatego postanowiliśmy się zorganizować i motywować rozbudowę infrastruktury rowerowej w Raciborzu – mówi Leszek Szczasny.


Bo ludzie mogą wiele zdziałać, wystarczy, że zaczną się właściwie angażować. Jeżeli ktoś jest zainteresowany wspólnym działaniem może kontaktować się z grupą pod adresem: rac.rower@wp.pl.


Ela Gładkowska

Czy pisać o kolorze krwi?- refleksje na temat reportażu

Reportaż jest gatunkiem publicystycznym opartym na relacji z wydarzeń, w których autor bądź uczestniczył bezpośrednio, bądź poznał je z relacji bezpośredniego uczestnika. Był więc albo świadkiem wydarzeń, albo świadkiem ich świadka. Reportaż ma za zadanie być raportem. Często mylnie wiąże się go ze sprawozdaniem.
Temat reportażu to przede wszystkim aktualny temat. Uderzający bezpośrednio w aktualną sytuację kraju, świata. Mówi o kulturze, o sporcie, o klęskach żywiołowych, o polityce i politykach, o klerze, porusza tematykę edukacyjną, europejską, jest swoistego rodzaju komentarzem do aktualnych wydarzeń. Naświetla współczesną rzeczywistość. Autor, pisząc reportaż, skupia się na jakimś wątku głównym, a następnie przedstawia inne, mniej znaczące wydarzenia, które naświetlają główny problem. Pozwalają widzieć i samemu ocenić opisywaną rzeczywistość. Co ważne, kompozycja nie ma narzuconej dyrektywy formalnej czy semantycznej. Całość podporządkowana jest autorowi i to od niego zależy, jaką wybierze konwencje pisania. Ponadto szanujący się reportażysta chce zachować jak największy obiektywizm i krytycyzm wobec omawianej kwestii. Tekst pełni przede wszystkim funkcję informującą czytelnika. Pozostawia mu najczęściej osąd sprawy.[1]
Rzetelność, konkretność, wiarygodność, odwoływanie się do faktów-to istotne cechy reportażu. Reportaż pozbawiony jest fikcji, ułudy, przytaczane fakty mogą być sprawdzone i zweryfikowane. Jak podaje Michał Kuziak „ Za najważniejszą cechę reportażu uważa się autentyzm, prawdziwość. Cechy te uzyskuje się przez stosowanie takich form, jak: sprawozdanie, cytowanie dokumentów, wypowiedzi świadków, przedstawianie okoliczności towarzyszących zbieraniu materiałów. Reportażysta, dążąc do ścisłości dba o konkretność danych w przedstawionym materiale: podaje nazwy miejsc, nazwiska lub imiona osób(czasem z różnych względów zmienione, o czym informuje), daty, dane statystyczne, itp. [2]
Reportaż nie możemy wymieszać z innymi gatunkami publicystycznymi. Niewątpliwie dlatego, ze wymaga on najwyższych zdolności literacko-dziennikarskich. Nie jest czymś łatwym. Wielu językoznawców nie jest w stanie tak naprawdę zrozumieć istoty reportażu. Krzysztof Kąkolewski pisze dziennikarstwo to jest sztuka pytań. Program pytań jest jakby negatywem reportażu. Odpowiedzi są tylko potwierdzeniem, że były dobrze postawione pytania, że kierunek badania jest właściwy. To nie odpowiedź, lecz pytanie jest odkryciem. Postawione trafnie, z wyobraźnia i darem przewidywania, ze swoistą intuicją, pozwala wydobyć ukrytą prawdę z rzeczywistości, ujawnić jej początkowo ukryty kształt.[3] Reportaż jest tak specyficzny, że aż trudny do ujęcia w słowach. Gdy zestawimy obok siebie reportaże, zauważymy, że każdy wnosi coś nowego do dorobku publicystyki, każdy jest wyjątkowy i każdy napisany z innej perspektywy. Warto przytoczyć z tej samej publikacji za Stanisławem Bortnowskim inne refleksje dotyczące reportażu.. Reporter staje się więc człowiekiem pytającym, aktywną stroną dialogu. Aby opisać fakty, sam poprzez pytania staje się twórcą faktu, sprawca czyjegoś opowiadania. (...) Status reportera jako człowieka pytającego wymaga ciągłego zdziwienia światem, fascynacji, dociekań, tylko taki bowiem stosunek do rozmówcy może przynieść pytania odkrywcze, o których pisał Kąkolewski.[4]
By lepiej zrozumieć istotę reportażu warto za Stanisławem Bortnowskim przytoczyć problemy reportera. Bortnowski pisze o podróży, jakie musza odbyć dziennikarzy trudniący się pisaniem tych form wypowiedzi. Najczęściej reporter jedzie w teren na kilka dni, by dokładnie zbadać sprawę, by dotrzeć do opisywanych miejsc, by porozmawiać ze świadkami wydarzeń. Uczestniczyć w wydarzeniach można poprzez przywoływanie różnego rodzaju wypowiedzi naocznych świadków wydarzeń, powoływania się na świadectwa uczestników. Poza tym są sytuacje, że reportażyści uczestniczą bezpośrednio w badanych sprawach. Niewątpliwie warto zastanowić się kim może stać się reporter opisując ludzi, często ich dramaty, najbardziej osobiste doświadczenia. Ta kwestia powinna być pozostawiona ogólnie przyjętym normom. Należy niewątpliwie uwzględniać osobowość, charakter, światopogląd rozmówcy. Reporter nie może „bezczelnie” wejść komuś w życie, z racji swojego urzędu. Etyka dziennikarska nie pozwala szanującemu się reportażyście nie uwzględniać ludzkich potrzeb.[5]
Mówiąc o mass mediach i reportażu należy podkreślić fakt, iż stał się on nieodłącznym elementem „mediokracji”. Towarzyszy czytelnikom w prasie, radiu, telewizji, Internecie. Odmianą reportażu jest fotoreportaż, a więc pewien zbiór zdjęć ukazujący daną rzeczywistość. Niejednokrotnie staje się gatunkiem opiniotwóczym.
Do najwybitniejszych autorów reportaży należy wymieć między innymi: K. Pruszyńskiego, M. Wańkowicza, A. Fiedlera, K. Kąkolewskiego, B. Seidler, J. Snopkiewicza czy R. Kapuścińskiego.[6]

[1] M. Kuziak, S. Rzepczyński, Jak pisać, Bielsko-Biała 2005r., s. 143-150.
[2] Tamże.
[3] M. Miller, Reporterów sposób na życie, s. 97
[4] Tamże, s. 14.
[5] S. Bortnowski, Warsztaty dziennikarskie, Warszawa 2003, s. 162-176.
[6] R. Jedliński, Gatunki publicystyczne w szkole średniej, Warszawa 1984.
Eryk Cichocki

...z historii publicystyki...

W ramach ciekawostki chcemy dziś przedstawić w najogólniejszym zarysie kształt publicystyki pozytywistycznej. W XIX wieku w Polsce, podobnie jak w całej Europie, publicystyka przeżywała swoje apogeum. Dziś możemy mówić o wielu tytułach czasopism, często wiele z nich przetrwało długie lata. Warszawa mogła poszczycić się „Gazetą Warszawską”, wydawaną w latach 1774-1935. Ponadto istniała „Gazeta Polska”, redagowana przez Józefa Sikorskiego. Warto dodać, że Henryk Sienkiewicz ściśle współpracował z tą gazetą. Istniała także gazeta o doniosłym tytule „Kurier Warszawski”, gdzie karty owe namaszczał Bolesław Prus. Pisywał tam „Kroniki tygodniowe”. Aleksander Świętochowski redagował Nowiny w latach 1878-1883. Gazety te publikowały artykuły polityczne, gospodarcze, społeczne. Cechą pozytywistycznej publicystyki jest cenzura, bowiem Polska podzielona była pomiędzy zaborców. Poruszały sprawy codzienne, zamieszczały reklamy, recenzje i krytyki literackie. Zachęcamy do lektury leksykonu literatury polskiej Małgorzaty Łoboz i Tadeusza Żabskiego. W rzetelny, konkretny sposób możecie przejść przez zawikłane czasy pozytywizmu :):)

O publicystyce słów kilka...

Publicystą praktycznie każdy z nas może zostać, a to dlatego, że uprawiamy jakiś zawód, znamy jakieś środowiska, czyli prościej mówiąc znamy sedno sprawy. Liczy się zaskoczenie odbiorcy, logika wywodu, unikanie chaosu. Publicystyka to dział piśmiennictwa omawiający, jak podaje Słownik wyrazów obcych, aktualne problemy życia społecznego, politycznego, kulturalnego itp. Obejmujące małe formy pisarskie, jak artykuły, reportaże, felietony, korespondencje.

piątek, 15 maja 2009

Cisza, która przemawia...


Kondolencje mają na celu wyrażenie żalu, ubolewania i współczucia komuś z powodu śmierci bliskiej osoby. Mogą się składać z następujących elementów:

- nagłówek
- fraza kluczowa (np. bardzo mi przykro z powodu śmierci…)
- krótkie wspomnienie zmarłej osoby
- zakończenie zawierające słowa otuchy bądź też zapewnienie o wspólnym przeżywaniu straty
- podpis

Przykład kondolencji:

Najgłębsze i najszczersze wyrazy żalu i współczucia składam wszystkim, którzy przeżyli katastrofę w Szklarskiej Porębie i rodzinom, które straciły swoich najbliższych w tym tragicznym pożarze.
Dym unosi się nad pogorzeliskiem, rany się zasklepiają, a my coraz wyraźniej uświadamiamy sobie kruchość naszego życia. Ci, którzy odeszli zostawili po sobie niezatarty ślad. Tym bardziej więc pragnę połączyć się w bólu z wszystkimi ofiarami tej tragedii. Choć straty, które ponieśliście są nie do powetowania, pragnę zapewnić, że zrobię wszystko, aby choć w najmniejszej części odbudować to, co zostało zrujnowane.
Wspomnienia waszych bliskich rodzin pozostaną na zawsze w sercach Polaków, a nadzieja na spotkanie z nimi niech towarzyszy wam każdego dnia.

Zapewniam o pamięci
Prezydent RP
Zdjęcie pochodzi ze strony: odkrywca-online.pl

Ludzie listy piszą!!


List jest formą komunikowania się ludzi. Zwykło się wyróżniać jego następujące rodzaje:
- prywatne
- otwarte
- urzędowe
- motywacyjne

W liście prywatnym nadawcą jest osoba prywatna, adresatem jedna osoba bądź też grupa osób. Często ten rodzaj listu łączy dwa style: literacki i potoczny. Celem jego jest przekazanie komunikatu do adresata.

W liście otwartym może pojawić się następujący nadawca: osoba prywatna, grupa społeczna, grupa zawodowa. Ten rodzaj listu adresowany jest bądź to do osób publicznych, bądź instytucji państwowych.

List urzędowy to taka forma komunikacji, w której może wystąpić nadawca pod postacią osoby prywatnej lub instytucji. Pisany jest stylem oficjalnym.

W liście motywacyjnym nadawcą jest osoba prywatna, a adresatem urząd pracy, firma, urząd. Jego celem jest jak najlepsze zaprezentowanie swojej osoby.

Kompozycja listu:

Część wstępna
- miejscowość, data
- nagłówek (grzecznościowy zwrot kierowany do adresata, powitanie, pozdrowienie)
- nawiązanie kontaktu z odbiorcą

Rozwinięcie
- część ta rozwija wybrany temat

Część końcowa
- formuły grzecznościowe (np. łączę wyrazy szacunku)
- podpis nadawcy
- dopisek do listu (opcjonalnie)

zdjęcie do tego posta pochodzi ze strony: fotografia.files.wordpress.com/2006/05/list.jpg

wtorek, 12 maja 2009

Witamy serdecznie!!!

Poszukujesz rzetelnej wiedzy? Szukasz wiarygodnego źródła w zakiśniętym potoku słów internetowych? Chcesz dotrzeć do mądrości opartej na zdrowych zasadach nauki? Jesteś właśnie na bloggerze poświęconym publicystyce. Reportaż, recenzja, esej, wywiad i wiele innych form publicystycznych możesz znaleźć na tej stronie. Stronie, która odpowie na wszystkie nurtujące Cię pytania! Boisz się złapać za pióro i pozostawić ślad dla potomnych? Z nami pójdzie Ci lepiej!
Joanna- zapatrzona w racjonalny ideał świata i Eryk- filozoficznie oscylujący między faktem a mitem, poprowadzą Cię przez przepastne czeluści internetowe.
Jesteśmy studentami Kolegium Nauczycielskiego im. Grzegorza Piramowicza we Wrocławiu kierunku: język polski z historią.
Trzy, dwa, jeden.... Zapraszamy na niezwykłą przygodę z naszym ojczystym językiem.